Trencz to płaszcz kojarzony głównie z prywatnymi detektywami, ma jednak militarne korzenie. W tym wpisie przybliżam jego historię, podpowiadam, jak go nosić i na co zwracać uwagę przy zakupie.
Początkowo trencz służył brytyjskim żołnierzom w okopach. Słowo trench to po angielsku właśnie okop. Ten charakterystyczny płaszcz okazał się niezwykle przydatny na wielu frontach Pierwszej Wojny Światowej. Można jednak powiedzieć, że jego historia zaczyna się prawie sto lat wcześniej.
Historia trencza
W 1823 roku bawełna wzbogacona o gumę zaczęła być używana do szycia płaszczy typu Mackintosh – czyli w skrócie Mack. Nazwa pochodzi od Charlesa Mackintosha, który wynalazł ten wodoodporny materiał. Chronił on dobrze przez deszczem, ale jednocześnie nie był przewiewny i noszący go nadmiernie się pocił. Co gorsza, miał nieprzyjemny, gumowy zapach i topił się na słońcu.
W 1879 roku natomiast Thomas Burberry, zainspirowany płaszczami noszonymi przez hodowców owiec w Hampshire, wynalazł gabardynę. Był to oddychający i wodoodporny twill – powstały poprzez tkanie bawełny wraz z wełną. Wkrótce płaszcze Burberry z gabardyny stały się popularne wśród klasy wyższej, ale także podróżników, lotników czy sportowców.
Inną firmą, która szukała w tamtej epoce własnego patentu na płaszcz przeciwdeszczowy, był Aquascutum. To oni spopularyzowali nylon połączony z bawełną, który zapewniał przewiewność i wysoką odporność na warunki atmosferyczne – na długo przed gore texem. Do dziś marka konkuruje z Burberry. Nie jest jasne, która z tych firm pierwsza uszyła klasyczny trencz. To Burberry jednak odniósł większy sukces marketingowy.
Trencz i jego zastosowanie na froncie
Nieprzypadkowo trencze zyskały uznanie na frontach Pierwszej Wojny Światowej. Były wygodne, odporne na pogodę, a ich kolor pozwalał na ukrycie się i wtopienie w otoczenie. Co ciekawe, słowo khaki pochodzi z języka hindi i oznacza „kurz”. Właśnie taką barwę miała większość płaszczy tego typu.
Trzeba tu przywołać warunki, w jakich używano trenczy. Ich typowym środowiskiem podczas wojny w Europie Zachodniej były okopy, gdzie żołnierze spędzali wiele dni w błocie, brudzie, a nawet wśród trupów. Dni mijały im głównie na nudzie i oczekiwaniu, ale co jakiś czas musieli walczyć o przetrwanie do ostatniej kropli krwi. Dobry płaszcz mógł być na wagę złota czy raczej – życia.
Zanim żołnierzy wyposażono w trencze, nosili wełniane, cięższe i jeszcze dłuższe płaszcze zwane greatcoats. Przyklejające się do nich błoto sprawiało, że trudno było się w nich poruszać. Trencz znacznie lepiej pasował do warunków tamtej wojny, zwłaszcza wiosną i jesienią. Wkrótce płaszcz tego typu stał się niezwykle modny wśród cywilów, między innymi za sprawą hollywoodzkich aktorów, jak chociażby Humphrey Bogart.
Z czasem trencze wyszły z użycia w wojsku i zastąpiono je krótszymi kurtkami. Natomiast w cywilnym życiu nigdy nie przestały być modne. Dziś trencz stracił może na praktyczności – w porównaniu z nowoczesnymi kurtkami sportowymi. Jest jednak zdecydowanie bardziej stylowy!
Jakie cechy powinien mieć klasyczny trencz?
- Przede wszystkim tkanina – gabardyna, którą wynalazł Thomas Burberry. Jest lekka, odporna na deszcz i wygodna.
- Poza tym kolor – khaki lub kamelowy. Oczywiście trencze występują w wielu odcieniach, ale jasny, piaskowy to absolutny klasyk.
- Kolejną cechą jest rękaw typu raglan, który zapewnia wygodę. Nazwa prawdopodobnie pochodzi od lorda Raglana, który stracił ramię w walce. Zamówił więc u krawca płaszcz, który mógłby zakładać z łatwością, nawet bez jednej ręki. Trencz oczywiście występuje także z klasycznym wszyciem rękawa i oba nosi się wygodnie. Klasyczny fason jest dość obszerny, więc różnice w użytkowaniu są nieznaczne.
- Trzeba jeszcze dodać, że klasyczny trencz ma dwa rzędy guzików i zapina się na pas. Trencz bez pasa to nie to samo! Paski występują też u dołu rękawów – sprawiają, że przy gorszej pogodzie nie marzniemy. A kiedy świeci słońce, możemy je poluzować, zapewniając sobie trochę większy przewiew.
- Trencz, jak wiele części garderoby pochodzących z wojska, ma pagony. Nie służyły jednak temu, by pokazywać rangę żołnierza, ale miały pomóc w mocowaniu różnego rodzaju wyposażenia, jak maski gazowe czy rękawice. Podobną funkcję pełniły klamry w kształcie litery D.
- Kolejnym elementem, o którym warto wiedzieć, jest gun patch, zwany też storm flap. To dodatkowy fragment tkaniny na wysokości ramion i klatki piersiowej. Miał uniemożliwiać wodzie dostanie się do wnętrza karabinu. Dziś po prostu dodaje płaszczowi charakteru. Natomiast dodatkowy kawałek tkaniny na plecach, zwiększający ochronę przed deszczem, nadal okazuje się niezbędny podczas ulewy.
- Niezwykle praktyczne znaczenie ma też metalowe zapięcie pod szyją. Poza tym nie można zapomnieć o rozcięciu na dole, które zwiększa swobodę ruchów. Powinno być wyposażone w dodatkowy kawałek tkaniny, by wiatr nie podwiewał od spodu.
Kiedy nosić płaszcz typu trencz?
Trencz sprawdza się w casualu, ale pasuje także do garniturów. Nie jest to jednak płaszcz wizytowy. Świetnie się spisuje w podróży, bo jest lekki, a skutecznie chroni przed złą pogodą. Posiada też obszerne kieszenie na wszelkie dokumenty. Jego zaletą jest i to, że znajdzie się pod nim miejsce na dodatkową warstwę odzieży podczas nieco chłodniejszych, jesiennych dni i nocy.
Gdzie kupić dobry trencz?
Jeśli stać cię na Burberry, nie musisz długo szukać. Firma ta ma wiele różnych odmian trenczy. Jeśli szukasz czegoś z niższej półki cenowej, sprawdź sklepy z używana odzieżą. Mój trencz to właśnie model vintage i mimo dość obszernego rozmiaru czuję się w nim komfortowo.
Przy wyborze zwróć uwagę na detale – warto, by były jak najbliższe oryginałowi. Ja wybrałem klasyczny kolor khaki, ale dla osób, które dużo podróżują, ciemny granat może się okazać lepszym rozwiązaniem. Na jasnej tkaninie ewentualne zabrudzenia są bardziej widoczne.
Moją stylizację dopełnia sweter z golfem ze sklepu mojego przyjaciela z Pitti Uomo Erika Mannby – Pete and Harry. Można tam znaleźć odzież wysokiej klasy z drugiej ręki. Mój golf akurat był nowy, ale ze starszej kolekcji marki Blugiallo.
Spodnie są wykonane z granatowej bawełny w bardzo wygodnym i pasującym mi kroju. To model El Jadida od Casatlantic – marka pochodzi z Göteborga, ale ma marokańskie korzenie.
Buty to moje ulubione Barbanera, które pasują niemal do wszystkiego! A okulary to druga już para Persol, bo pierwszą zgubiłem.
Więcej inspiracji znajdziesz jak zawsze na moim profilu na Instagramie – Mr. Grono. Zapraszam!
Fotografie: Sandra Nosa
Spodnie: El Jadida, Casatlantic
Sweter: Blugiallo, Pete and Harry
Pasek: Sartolane
Płaszcz: Vintage
Okulary: Persol
Buty: Kerouac, Barbanera