Nieważne, czy chodzisz ubrany elegancko, czy na sportowo. Potrzebujesz zegarka, któremu najcięższe zadania nie są straszne. Poznaj zalety supertrwałej konstrukcji – Casio G-Shock!
Uwielbiasz eleganckie zegarki, które idealnie mieszczą się pod mankietem koszuli? Popieram całym sercem. Podobają Ci się zegarki nurkowe lub piloty? Rzeczywiście są świetne. Ale one wszystkie mają jedną wadę: są dość delikatne i po uderzeniu mogą się po prostu zepsuć. Każdy mechaniczny zegarek będzie delikatniejszy i bardziej podatny na wstrząsy od bohatera tego wpisu.
Dlaczego w ogóle poświęcam czas na prezentację zegarka, który zdaniem wielu ze stylem nie ma nic wspólnego? Bo jest praktyczny. Pracujesz fizycznie, reperujesz samochód lub często trenujesz? Nie założysz wtedy przecież eleganckiego zegarka za pięciocyfrową sumę. W takich sytuacjach sprawdza się tak zwany „beater watch”, czyli zegarek do bicia. Chodzi o taki czasomierz, którego nie będzie Ci szkoda, gdy się poobija, bo i tak mu to nie zaszkodzi – zawsze poda dokładną godzinę i obudzi Cię, kiedy będziesz tego potrzebował (chociażby na biwaku, gdy bateria w telefonie dawno się wyczerpie).
Kikuo Ibe i upadki z wysokości
Historia zegarków z serii G-Shock zaczęła się w 1981 roku w Japonii. Kikuo Ibe, inżynier z firmy Casio, przypadkiem upuścił na beton zegarek kieszonkowy, który otrzymał od swojego ojca. Zegarek oczywiście przestał chodzić. Wtedy Kikuo Ibe postanowił stworzyć zegarek spełniający warunki potrójnej dziesiątki: 10 lat trwałości baterii, wodoodporność do 10 barów i gwarancja przetrwania upadku z 10 metrów.
Nad projektem pracował zespół trzech osób, razem z samym Kikuo. Zanim udało im się opracować finalną wersję, stworzyli 200 prototypów. Podczas testowania pomysłodawca rzucał zegarkami z okna siedziby firmy. Nie ma to jak testy w realnych warunkach!

Na kluczowy pomysł Kikuo wpadł na placu zabaw. Zauważył, że środek gumowej piłki opiera się wstrząsom. Postanowił więc stworzyć moduł zegarka, który będzie zawieszony luźno w mocnej obudowie. W efekcie siła uderzenia nie przejdzie na części pracujące zegarka, a zostanie rozproszona. Cała konstrukcja została tak przemyślana, że nawet guziki do kontroli zegarka były luźno połączone z całym głównym modułem, a obudowa została wykonana ze starannie dobranego plastiku. Tak właśnie powstał Casio G-Shock DW-5000C po raz pierwszy zaprezentowany w 1983 roku, czyli już 37 lat temu.
Współczesne wersje Casio G-Shock
Dziś seria DW-5000 jest jedną z wielu G-Shocków w ofercie japońskiego producenta. W szerokiej gamie modeli, wzorów i kolorów każdy znajdzie coś dla siebie. Regularnie pojawiają się także wersje limitowane, które jednak nie są już tak przystępne cenowo jak podstawowy DW-5000. Zegarki Casio cenione są za niezawodność, mnogość funkcji i to wszystko w dobrej cenie. Taki produkt jest skazany na sukces.

Oryginalny kwadratowy G-Shock został zastąpiony modelem DW-5600, a mój egzemplarz to model wyglądem oparty na klasycznym już pierwowzorze, ale wzbogacony o dodatkowe funkcje. Oprócz legendarnej wytrzymałości ma jeszcze radiową aktualizację czasu, podświetlenie (może być włączane automatycznie), solarne ładowanie baterii, światowy czas i oczywiście alarm, timer oraz stoper. Gdybyście chcieli odnaleźć mój model na stronie producenta i zapoznać się ze specyfikacjami, to wystarczy wpisać jego kod: GW-M5610-1BER. Swój egzemplarz lekko stuningowałem, nakładając tak zwane bull bars – czyli drut, który dodatkowo chroni mechanizm i ekran… przy okazji powodując, że zegarek wygląda na jeszcze większego twardziela.
Zalety zegarka G-Shock
Modele o kwadratowym, klasycznym wyglądzie to jedne z najbardziej minimalistycznych z linii G-Shock. A ja szukałem akurat czegoś, co bez stresu mógłbym założyć do pracy, na trening czy remont. Lubię mieć zawsze na nadgarstku coś, dzięki czemu sprawdzę czas i nie będę zmuszony sięgać po telefon, zwłaszcza gdy mam brudne ręce. Na treningu Casio pomaga mi mierzyć czas między seriami i liczyć sekundy podczas robienia deski… a przy okazji wygląda całkiem cool.
Również do latania ten zegarek się przydaje, bo pokazuje czas UTC (Universal Time Coordinated), którego używa się w lotnictwie. Choć muszę wyznać, że mam już na oku coś bardziej odpowiedniego dla pilota. Może niedługo pochwalę się na blogu…
Wracając jednak do Casio – żeby mieć na ręku fajną rzecz, wcale nie trzeba obrabować banku. Wielu snobów powie, że nie warto zawracać sobie głowy tanimi zegarkami, ale to przecież kawał historii odmierzania czasu! Można oczywiście nosić swojego Roleksa na siłownię, jednak moim zdaniem ten kwadratowy zegarek pasuje tam dużo lepiej. Można też nosić smart watch, ale to już inna para kaloszy. A czy Ty masz w swojej kolekcji zegarek przeznaczony specjalnie do „bicia”?
zdjęcia: Martina Gronowska
zegarek: Casio G-shock – GW-M5610-1BER