Warszawa Pod Krawatem to wydarzenie zrzeszające miłośników klasycznej elegancji, mężczyzn, którym nie jest obojętny ich wizerunek, chcą wyróżnić się z szarzyzny, którą można spotkać na polskich ulicach. Każda z osób, która bierze udział w tym już czwartym spotkaniu z tej serii jest inna, ale wszyscy podzielają tę jedną wartość.
Tegoroczną edycję Warszawa Pod Krawatem można uznać za najliczniejszą i najbardziej bogatą w atrakcje. Jest to dopiero moja druga wizyta na tymże wydarzeniu, ale mogę powiedzieć, że już wrosłem w nie i co każdy kwartał czekam z niecierpliwością, by pokazać swoją stylizację i wymienić zdanie z licznymi przybyłymi pasjonatami stylu. A kto uczestniczy w takim spotkaniu? Nie są to tylko osoby z branży blogerów, do której od niedawna należę, ale także osoby z pierwszych stron gazet, telewizji, czy po prostu mężczyźni, którzy noszą garnitur na co dzień, ale nie traktują tego jako zło konieczne.
Do najważniejszych atrakcji tej edycji Warszawa Pod Krawatem należały:
- wizyta sławnego na całym świecie krawca z Włoch – Luca Rubinacci;
- prezentacja pracy jednego z niewielu patyniarzy w Polsce – Andrzeja Olender z theshine.pl, którego pracę przedstawiałem w jednym z poprzednich postów;
- konkurs na najlepiej zawiązany krawat, który już jest jednym ze stałych punktów programu;
- konkurs na najlepiej wypastowane buty;
- tradycyjne wspólne zdjęcie;
- prezentacja garniturów z linii Chrobry od firmy Próchnik.
Prezentacja marki Rubinacci
Podczas prezentacji rodzinnej firmy Luca Rubinacci zainteresował wszystkich i oczarował swoją charyzmą. Z najważniejszych faktów zapamiętałem, że na początku istnienia firma nazywała się London House i ubierała między innymi ostatniego króla Włoch. Stąd na etykiecie z logo widnieją litery LH z koroną, która została nadana przez Króla Włoch. Jest to coś czym najbardziej szczyci się Luca i co wyróżnia jego i ich rodzinę spośród innych włoskich firm krawieckich. Nazwa wywodzi się z Saville Row – dzielnicy krawców z Londynu. Do dziś można tam kupić najdroższe chyba na świecie garnitury. Sam Luca odbywał praktyki na Saville Row, gdzie przyznał, że na początku śmiano się z charakterystyki jego garniturów, które znacznie różnią się od szkoły brytyjskiej.
Rubinacci nie wszywają widocznych logo na swoich ubraniach, bo uważają, że sam garnitur powinien przemawiać za siebie, a ich ubrania są tworzone dla właścicieli, więc na małej wszywce w wewnętrznej kieszeni napisane na starej maszynie do pisania jest tylko nazwisko właściciela i data uszycia. Rubinacci zachowują także skrawek materiału, by w przyszłości móc naprawić sfatygowaną odzież.
Rubinacci wspomniał także, że w cenę jego garnituru wchodzi także tydzień noclegu w ich domu w Neapolu, który cały został przekształcony w kilka luksusowych suit’ów.
Mam nadzieję, że kiedyś będę mógł pozwolić sobie na uszycie garnituru u Rubinacci i doświadczę uczucia ciasności garnituru na zewnątrz przy jednoczesnym luzie, który jest wewnątrz. Dziwnie to brzmi, prawda? Zerknijcie jednak na zdjęcia i zobaczcie, że marynarka Luci wcale nie wygląda na za dużą, a gdy pokazał ile ma luzu z przodu, to wychodziło, że spokojnie zmieściłaby się tam jeszcze jego dziewczyna, która towarzyszyła mu podczas podróży.
Udało mi się zamienić kilka słów z Luca Rubinacci i musze przyznać, że najbardziej zainteresował go nie fakt, że jestem blogerem, ale mój fach trenera. Wspomniał o szyciu garniturów na bokserów, którzy to często w marynarce mają rozmiar 52, a spodnie musi szyć w rozmiarze 46. Sam mam z tym problem, ale chyba nie występuje u mnie aż tak duża amplituda rozmiarów. Może po prostu zbyt mocno przykładam się do trenowania nóg. Nie ułatwia to znalezienia odpowiedniego zestawu dla mnie. Luca niestety już ma swojego trenera, więc nie skorzystał z propozycji barteru garnitury w zamian za treningi.
Mistrz patynowania Andrzej Olender
Prezentację mistrza patynowania obuwia otworzyły wcześniej zaprezentowane obuwie Yanko, które było fundatorem jednej z nagród w późniejszych konkursach. Yanko i theshine.pl współpracują ze sobą, bo jest to jedna z niewielu marek, która oferuje buty przeznaczone wyłącznie do patynowania. Inne buty trzeba pozbawiać koloru silnymi chemicznymi środkami, a Yanko od nowości mogą być zamówione w wersji do patynowania z uprzednio przygotowaną na przyjęcie barwnika skórą.
Andrzej Olender jest wykonawcą patyny na moich lotnikach Yanko od patine.pl i dlatego między innymi czułem się współtwórcą jego pokazu – moje obuwie było zaprezentowane na jego prezentacji. Zauważyłem również inne piękne realizacje na nogach gości wydarzenia. Te buty wyróżniały się spośród reszty fabrycznie barwionych butów.
Konkursy z nagrodami od Próchnika, Patine.pl i innych
Po prezentacjach przyszła pora na rozstrzygnięcie dwóch konkursów: na najlepiej zawiązany krawat oraz na najlepiej wypastowane buty. Za najlepiej zawiązany krawat można było wygrać garnitur marki Próchnik i akcesoria ze sklepu EM akcesoria męskie.Do pierwszego z nich nawet nie podchodziłem, gdyż wybrałem na tę okazję bordowy jedwabny knit, który wiążę się łatwo, ale nie robi takiego wrażenia jak klasyczne krawaty. Po prostu wiedziałem, że wygrać musi w tym przypadku kto inny. Co do pastowania butów jednak postarałem się i moje patynowane lotniki błyszczały prawie idealnie.
To kwestia czasu, gdy będę w 100% zadowolony z efektu lustrzanego połysku. Lepsza skóra dopiero po kilku woskowaniach nabiera upragnionego efektu lustra, a moje buty pastowałem dotychczas dopiero dwa razy. Znalazłem się w finałowej szóstce, ale o wygranej decydowało jeszcze losowanie, którego już nie udało mi się wygrać. Trochę zawiodła mnie decyzja o wyłonieniu zwycięzcy poprzez losowanie, ale nie zszedłem ze sceny z gołymi rękami – otrzymałem nagrodę pocieszenia od kolejnego sponsora – sklepu z akcesoriami dla eleganckich mężczyzn – Non’chalant.pl
Spotkaniu towarzyszyły rozmowy kuluarowe i udało mi się zamienić słowo z kilkoma blogerami modowymi.
Jeśli każda kolejna edycja Warszawa Pod Krawatem będzie coraz lepsza jak dotychczas, to aż strach pomyśleć, co będzie za rok. Tegoroczną edycję odwiedziło około 120 osób, a zaproszonych było 150. Poprzednia edycja to zaledwie 30 osób. Albert, Jan, Rafał i Mateusz muszą pomyśleć o stadionie na kolejne lokum, gdzie odbędzie się kolejna impreza.
Moja stylizacja na Warszawa Pod Krawatem
A teraz co nieco o mojej stylizacji z Warszawa Pod Krawatem:
Marynarka – Hennes & Mauritz – mieszanka bawełny z lnem;
Spodnie – Suitsupply – mieszanka wełny z lnem;
Kapelusz – Wit Leather Skoczów – klasyczna Panama;
Krawat – John Malker – jedwabny knit;
Poszetka – Dignito – jedwab drukowany;
patynowane przez The Shine – Andrzeja Olender
Kamizelka – Suitsupply – mieszanka jedwabiu, lnu i wełny
zdjęcia: Katarzyna Purchalak oraz archiwum własne